Ja wiem, że niektórych ciotek można nie lubić. Ale żeby od razu wypruwać z nich flaki?…

Kreatywność namingowa produktu dostępnego w Tesco tym razem wprawiła mnie w długi, zdrowy, niezbyt grzeczny rechot.

W zasadzie – wszystko gra; nazwa błyskawicznie się zapamiętuje i trudno nie zwrócić na nią uwagi. A jednak; mieszane uczucia mam, bo na genialny, netowy wirus jak znalazł, ale jednak nie mogę sobie wyobrazić siebie w sytuacji, gdy w supermarkecie zamawiam Flaki cioci Gosi.

W efekcie – sam nie wiem, czy ta nazwa mi się podoba, czy nie. Uwagę zwraca na pewno, pośmiać się można, ale czy to przełoży się na sprzedaż? Możliwe. Oj chciałbym znać brandingową skuteczność tego produktu, to byłby świetny case study. Dysponuje ktoś takimi informacjami i podzieliłby się? Tak po ludzku podzielił, bez wypruwania flaków 🙂