„W Internecie z tekstem można zrobić wszystko”. Jasne, że tak. Poza poważnymi błędami ortograficznymi, merytorycznymi i przegadaniem… w zasadzie uchodzi wszystko. Tiaaaa. Często w czytanych tekstach boli (choć prawdopodobnie nie każdego) na przykład taka rzecz – urocza maniera nieuzasadnionego rozstrzeliwania ich na jednozdaniowe akapity.

O co chodzi? Gdy widzę takie koszmarki przede wszystkim ciekawi mnie ich bounce rate. Osobiście (subiektyw) nie wyobrażam sobie przebrnięcia do końca przez poszatkowany jak przetarty ser na pizzę. Fakt: tego typu maniera przylgnęła do stron czarodziei couchingu typu: „napisz do nas aby zarobić milion złotych w dwa tygodnie”, więc dedykowanych do raczej mniej rozgarniętego Internauty. Gdy jednak zobaczyłem podobnie sformatowany tekst związany z merytoryczną branżą finansową to przyznam, że mnie zmroziło. Ot takie mało finezyjne, reklamowe samobójstwo.

Podstawa wizerunku instytucji finansowej: wiarygodność. A jak zbudować wiarygodność, gdy tekst jak żywo przypomina propagandę wszechobecnych w sieci piramid finansowych, delikatnie mówiąc; robiących ludzi w wała?

Według klasycznych (dosłownie: szkolnych) prawideł formatowania tekstu, akapit powinien składać się z przynajmniej 3 wersów (odpowiednio: 3 zdań różnej długości lub 2 wielokrotnie złożonych). I przynajmniej ten jeden raz w życiu belferki polskiego mają po prostu rację.

W publikacjach drukowanych daje to oszczędność miejsca – lepiej puścić większe zdjęcie niż niepotrzebnie rozstrzelać tekst. W necie tego ograniczenia nie ma, pojawiają się więc kwiatki, po których widać, że autor nie zakładał, że odpowiednio skonstruowane akapity faktycznie mają kilka zastosowań: prowadzą czytelnika po tekście, organizują materiał w bloki tematyczne (dzięki czemu są one łatwiejsze do zapamiętania) i ułatwiają nawigację, gdy na chwilę oderwie on wzrok od tekstu. Ale co ja tam wiem – ot tak sobie chwile ze stetryczenia smęcę o formatowaniu…

Oczywiście zawsze z tekstu można zrobić choinkę.

I napisać to samo.

Co wcześniej. Albo 5 akapitów wcześniej. Albo 27 akapitów wcześniej. Albo 45 akapitów wcześniej…

5 kolorami czcionki i zamiast w jednym zdaniu…

To w piętnastu. Bo tak jest bardziej… bardziej coś, cholera wie co.

Tylko: czemu to służy?

Bo chyba…

Niekoniecznie przejrzystości tekstu.

Prawda?

Albo nieprawda?

Aha, już wiem – oni się ścigają w jak największym rozciągnięciu strony.

Udowadniają, że wiedzą jak działa kolorowanie tekstu w Wordpresie lub html

A ja wychodzę na marudę i zgreda. Może słusznie. Ale i tak…

Kpiąc sobie oczywiście….

Bo duże odstępy między wierszami to niekoniecznie to samo, co „dużo do przeczytania między wierszami”.

Mam cichą nadzieję, że…

Prawda?

Albo nieprawda?

(itd. itp.)