Pytanie o niemal tak fundamentalnym znaczeniu, jak „skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy”. Nie ma chyba bloga copywritera, który nie skrobnąłby wpisu o tym, czego słucha podczas pracy. Ok – tym razem ja też się nie wyłamię; o ile na co dzień słucham różnych dźwięków, tak w przypadku copy-pracy w tle najczęściej lecą soundtracki. Zwłaszcza 7 wymienionych poniżej.

Czemu soundtracki? To dość proste: przy ścianie dźwięku generowanej przez Vadera czy Behemota raczej trudno się skupić. Podobnie trudno się skupić na własnych słowach, gdy w tle ktoś śpiewa swoje teksty. Ścieżki dźwiękowe to najczęściej sama muzyka, w dodatku – obrazowa, ilustracyjna, a więc też: otwierająca wyobraźnię. Moje top 7 soundtracków do pracy copywritera to:

1. “Mr. Robot vol. 1” – Mac Quayle
Nie wiem, naprawdę nie wiem o co chodzi w tej ścieżce; jest też wyraźnie inna od pozostałych, opisanych poniżej. Ale to przy niej najszybciej otwierają się Huxleyowe „Drzwi percepcji”. I to bez żadnych wspomagaczy.

2. „Incepcja” – Hans Zimmer
10 lat to niby niedużo, ale… czasem robi różnicę. „Incepcja” jednak nic się nie starzeje; ani w warstwie filmowej, ani muzycznej. Nastrojowa, plastyczna, otwierająca umysł. Świetnie się przy niej wymyśla key visuale reklam i pomysły na scenariusze TV.

3. „Grawitacja” – Steven Price
W zasadzie ścieżki z punktów 3 i 4 dają ten sam efekt. Zarówno „Interstellar”, jak i „Grawitacja”, to raczej spokojne, plastyczne wizualnie ścieżki dźwiękowe. Obie są świetnym tłem do pisania tekstów reklamowych i podobnych prac, gdy w mniejszym stopniu chodzi o koncepcje, a bardziej o koncentrację na słowie.

4. „Interstellar” – Hans Zimmer
Jak wyżej. Słuchane z „Grawitacją” na zmianę. I tak; ponownie Hans Zimmer, którego podwójna obecność w tym zestawieniu chyba nikogo nie dziwi. Motyw związany z czarną dziurą – przegenialny.

5. „Sicario” – Johann Johannsson
Stan pośredni między „Grawitacją”, a „Mad Maxem”. Nie jest to już tak „usypiająco-kołysząca” ścieżka jak dwie poprzednie, ale nie jest aż tak dynamiczna jak „deadline is coming” opisane na końcu zestawienia. Hasła reklamowe kochają takie tło tworzenia.

6. „Atlas Chmur” – Tom Tykwer
Magia. Pierwsza ścieżka dźwiękowa, która tak perfekcyjnie wpisała się w moje tło prac koncepcyjnych. Fortepian + powracający motyw przewodni na skrzypce… tak, tak – motywuje i nakręca zarazem. Najczęściej wtedy, gdy wymyślam nazwy firm.

7. „Mad Max Fury Road” – Junkie XL
Gdy zbliża się deadline; potrzeba troszkę więcej, troszkę dynamiczniejszej motywacji. Metallica czy AC/DC wydawałyby się idealne, ale… sprawdzone w praktyce – przynajmniej na mnie – to tak nie działa; za bardzo wciągają, a nucenie pod nosem i tupanie nogą nie pomagają w pisaniu. „Mad Max” ma moc, rytm i dynamikę, a jednocześnie można (czy może raczej – ja mogę) przestawić się na słuchanie go w podświadomości, bez rozproszenia pierwszoplanowej pracy; copywritingu. Nadaje się więc do wszystkiego, a zwłaszcza do wyłączenia się z otoczenia i przyspieszenia prac, gdy termin goni.
Niezbyt istotny fakt: podobną rolę co „Mad Max Fury Road” spełnia też bardzo dobra ścieżka dźwiękowa z rozpaczliwie słabego filmu „Batman vs Superman”, ale – co tu dużo mówić: „Mad Max” ma w sobie jednak więcej mocy.

Oczywiście; lista ścieżek, które lecą w tle prac jest dużo większa; nie da się słuchać w kółko tego samego. Często w odtwarzaczu goszczą też płyty z muzyką z takich filmów jak nowy „Ghost in the shell” (dramatycznie słabszy od oryginału anime, ale muzycznie – to jednak wersja kinowa jest lepsza), „Krucjata Bourne’a”, „Prisoners”, „Marzyciel”, „Snowfall”, „Psy”, „Osaczony”, „Helikopter w Ogniu” czy seriali „Vikings” i „Gra o Tron”. Jednak to wymieniona powyżej siódemka, podczas copywritingu (całkowicie subiektywna ocena) sprawdza się najlepiej. Polecam je wszystkie!